Polecany post

Opowieści z Dziwnego Zachodu - Klątwa miasteczka Mill Valley

Mill Valley, Kansas, 31 lipca 1867 - "Droga do Światłości". Hm. Tak się nazywa? - zapytał Igor Bursche, nieco zgniły najemnik, ...

niedziela, 29 września 2024

Zbrodnie Arkadii: Porcelanowy Słonik - 6: Kierowca

Zbrodnie Arkadii:

Porcelanowy Słonik

Rozdział 6 - Kierowca

Motel "Sundown"
Rachingam, Republika Cydonii
5 września 206

- Kurwa... Kurwa! KURWA, KURWA, KURWA!

Porucznik Hart kręcił się w kółko i głośno klął, gdy wyszli przed drzwi pokoju 8. Faustino oparł się o framugę teraz zamkniętych drzwi i nerwowo przerzucał kostki w dłoni, wykonując nimi takie triki, o jakich mu się nie śniło. Detektyw Chowdhary stał obok i tylko się im przyglądał ze smutkiem.

- Naprawdę mi przykro, że do tego doszło... - powiedział. - Może mogę jakoś pomóc...?

- Agh...! Przepraszam... Naprawdę przepraszam za te sceny... - mówił Hart. - Po prostu... Ten człowiek, Artur Baer, był naszą jedyną wskazówką w śledztwie. Widział jak mordercy i ich wspólnik przywożą skradzione z miejsca zbrodni meble na wysypisko śmieci. Mógł ich zidentyfikować, rozpoznać samochód, cokolwiek... A teraz... - Pociągnął nerwowych kilka łyków kawy.

- Mmm... - Chowdhary mruknął współczująco. - No cóż, przynajmniej ich śmierć nie jest wielką zagadką. Może by chcieli panowie posłuchać?

- ... - Hart nic nie powiedział, tylko zmęczonym wzrokiem spojrzał na detektywa.

- Bylibyśmy bardzo wdzięczni, poruczniku - powiedział Faustino.

Detektyw Chowdhary strzepnął paprochy z ramienia, stanął przed duetem i oparł się o balustradę otwartego na świat korytarza motelu. Z dołu błysnęło parę lamp fotoreporterów.

- Do incydentu doszło po godzinie 3:00 tej nocy.

- Czy oni w ogóle śpią... - mruknął Hart w odniesieniu do Racheli i Blutblume'a.

- Hm?

- Nic takiego, proszę kontynuować.

- Oczywiście. Więc od początku: wczoraj, około 2:30 w nocy, do motelu przyjechała ciężarówka i wysiadło z niej dwoje ludzi, kobieta w czerwonej sukni i mężczyzna w kapeluszu - pan Blutblume. Wynajęli pokój numer 8, w księgę gości wpisana została "Rachela Rachingam".

- Oczywiście...

- Spędzili tu tamtą noc i wykupili następną, dzisiejszą.

- Co z ciężarówką? - zapytał Faustino.

- Słucham? - Chowdhary podniósł na niego wzrok.

- Ciężarówka, którą przyjechali. Co z nią? Nie widziałem żadnej na parkingu.

- Pani Irena Alter, właścicielka, mówi, że nie zwracała zbyt dużej uwagi, ale zdaje jej się, że tamtej nocy nic już nie odjeżdżało. Być może następnego dnia.

- Której nocy tu przyjechali, powtórzy pan?

- Poprzedniej, nie dziś. Z 3 na 4 września.

- Czyli w noc zabójstwa pana Wexlera...

- Tak. Kontynuując, dzisiejszej nocy pani Rachingam opuściła motel koło 3:00, właścicielka nie wie gdzie, ale pan Blutblume pozostał. Kilka minut po tym znowu zjawił się tajemniczy klient: pan Artur Baer wpisał się do księgi gości o 3:05 i wynajął pokój numer 7. Wyszedł z recepcji i wszedł na piętro, ale pani Alter nie widziała co dalej. Słyszała jakąś szamotaninę, ale powiedziała, że "to nie jej cyrk i nie jej małpy".

- Myślałby kto, że właściciel motelu uzna go za swój cyrk - powiedział Faustino.

- Możliwe, panie prokuratorze. Jednak nie jest w jej interesie zajmować się prywatnymi sprawami jej gości.

- Czemu?

Pan Chowdhary posmutniał.

- Po incydencie z wyciekiem gazu przed rokiem ten lokal nie cieszy się wielką sławą. Trzy ofiary śmiertelne.

- Och...

- To cud, że nikt tego miejsca nie zamknął. Goście zazwyczaj tu przychodzą na jedną noc, którą spędzają z prostytutkami. Ma to znaczenie w naszej sprawie - innych gości poza Baerem, Blutblumem i panią Rachingam tej nocy nie było.

- Czyli nie ma świadków?

- Ale i podejrzanych. Właśnie do tego zmierzam: coś się musiało stać podczas tej szamotaniny, że obaj zginęli. Domyślam się, że było to krótko po 3:05, ale autopsja jeszcze przed nami.

- Mhm.

- Pani Rachingam wróciła do motelu o 4:40. Właścicielka widziała jak podchodzi do pokoju 8, wzdryga się, chwilę panikuje, po czym ucieka. Drzwi zostawiła otwarte, więc pani Alter tam podeszła, zainteresowana. Wtedy odkryła ciała obu mężczyzn i wezwała policję. Stawiliśmy się o 4:56.

- Jesteście tu od piątej nad ranem? - zapytał Richard.

- To się zgadza.

- O rany...

Faustino pokręcił głową.

- No dobra. - Porucznik się oparł o ścianę i napił kawy. - To co pan proponuje, że się stało tej nocy? Czemu moi świadkowie nie żyją?

- No cóż, zważając na fakt, że nie było innych osób w motelu oprócz ich dwóch i właścicielki, która jest 70-letnią staruszką cierpiącą na bezsenność, oraz na fakt, że miejsce zbrodni jest obsiane materiałem dowodowym niemal ekskluzywnie tej dwójki, wnosiłbym, że zabili się nawzajem.

- Jak?

- To proste. Pan Blutblume spotkał pana Baera, gdy ten wychodził ze swojego pokoju. Nie wiem, co by go mogło motywować, może panowie mi to rozjaśnią, ale myślę, że wciągnął pana Baera do pokoju 8 i zaatakował swoim nożem.

- To jego nóż? - Faustino wskazał drzwi, za którymi leżały zwłoki z ostrzem w sercu.

- Tak. Ma pustą pochwę od niego przy pasie. - Detektyw z 28. posterunku przytaknął. - Zaatakował Baera nożem i go bił, stąd rany cięte na jego ciele i połamana szczęka. Mimo tego żaden cios nie wygląda na dość głęboki, by zabić natychmiast. Sam pan Blutblume ma tylko jedną ranę, nóż wbity w serce, ale zadaną wyjątkowo mocno. Myślę, że podczas bójki pan Baer przejął nóż swojego oprawcy i celnym, mocnym pchnięciem pozbawił go życia. Od razu mówię, tak, są na nożu jego odciski palców. Mimo tego stracił jednak dużo krwi, więc zmarł krótko po tym, jak podniósł słuchawkę telefonu i próbował wezwać pomoc. Widzieli panowie? Zdążył napisać numer "99" zanim upadł i zmarł, nadal ściskając słuchawkę w dłoni.

- 999 albo 997... Pogotowie lub policja - mruknął detektyw Hart.

- Albo 998, straż pożarna.

- Nie, panie Whist.

- Wiem...

- Nie podejrzewamy właścicielki, tak? - zapytał Richard.

- Tak, poruczniku - odparł Chowdhary. - Mamy nagranie z kamery ulicznej, nie wychodziła z recepcji tej nocy. Mamy też nagranie ucieczki pani Rachingam i jej powrotu. Nikt inny nie wchodził do pokoju.

- Z drugiej strony bloku są okna. Nikt przez nie nie wszedł?

- Są zakratowane, panie Hart.

- Mhm... No dobra, to zgaduję, że chociaż ta zagadka jest rozwiązana.

- Niemniej, nadal mnie nurtuje motyw... Czemu pan Blutblume chciał zabić pana Baera? - Detektyw Chowdhary podrapał się po brodzie.

- Baer był strażnikiem wysypiska śmieci, na którym Blutblume i Rachela pozbyli się materiału dowodowego z naszej sprawy. Miał płytę z nagraniem, na którym najpewniej widać ich twarze i szczegóły pojazdu, którym się poruszali.

- Pojazdu? Widać go na nagraniu ulicznym z wczoraj.

- A widać na nim wspólnika, który go prowadził?

- Wspólnika...? Tam ktoś jeszcze był...?

- Musiał być. Mniejsza... Baer miał ważny dowód i nasi mordercy chyba o tym wiedzieli. Stąd to polowanie...

- To by się zgrywało z informacjami, które dostałem od wydziału włamań. - Detektyw Chowdhary się zapatrzył w niebo. - Krótko przed 4:00 ktoś zgłosił, że do mieszkania pana Baera na Neue Straße 24 próbowała się włamać biała blondynka w czerwonej sukni. Została jednak przegoniona przez dozorcę, który zgłosił incydent.

- Rachela...

- Mówiłem - powiedział Richard. - Polowali na niego.

Detektywi i Faustino ciężko westchnęli i w trójkę oparli się o balustradę. Spojrzeli w dół. Tłum pod motelem się nieco przerzedził, zostawiając głównie pojazdy policyjne. Śmierdziało wyziewami samochodów z pobliskiej autostrady na Ballden, rozgrzanym asfaltem i dymem papierosowym. Laudorf nie było ładną okolicą, przynajmniej tu, na jego północy. Nawet pomimo bliskości z bogatym Edenbergiem. Policjanci w niebieskich mundurach kręcili się leniwie jak muchy w popołudniowym słońcu, wypełniając okolicę szumem podeszew. Faustino męczyło to śledztwo.

- Poruczniku! Otworzyliśmy walizkę! - Z pokoju 7 wychylił głowę technik dowodowy.

- O! - Chowdhary natychmiast się ożywił. - Panie Hart, udało się otworzyć walizkę, z którą przyjechał pan Baer. Może chce pan zobaczyć, czy nie ma w niej waszej płyty?

Drugi detektyw pokiwał głową. Weszli razem z Faustino i Krishną do pokoju 7, gdzie stało paru techników dowodowych i bardzo dumna z siebie stażystka kryptologii.

- Otwarte! Otwarte! Złamałam kod! Ha!

- Co my tu mamy...

Detektyw Chowdhary wsunął czarne rękawiczki z gumy na swoje dłonie i zabrał się do otwierania skórzanej walizki leżącej na nietkniętym łóżku. Hart i Whist obserwowali wydarzenia zza jego pleców.

- Hmhmhm, ciuchy, ciuchy, ciuchy, szczoteczka do zębów, pasta, grzebień, mydło, szampon, książka, ładowarka... Magazyn mody męskiej? Ciekawe, czy ktoś zauważy, jeżeli go sobie wezmę.

- ... - Porucznik Hart wwiercał wzrok w zawartość walizki.

- Oczywiście żartowałem, nie muszę go brać. Mam prenumeratę. Co tam dalej... Czyste skarpetki, multitool ze sztućcami, portfel... Typowe rzeczy...

- Czy jest płyta? - zapytał Faustino.

- Hmm... Wiedzą panowie... Nie widzę jej zbytnio...

- Oj, no bez takich!

Richard zerwał się i przez rękawy złapał walizkę, po czym zaczął wytrząsać jej zawartość. Wszystkie wymienione przez detektywa rzeczy wyleciały na łóżko.

- Oj, oj, poruczniku, spokojnie! Nie chcemy nic zniszczyć, prawda? - próbował go opanować Chowdhary.

- Gdzie jest ten przeklęty dysk?!

Walizka została całkowicie opróżniona, a dysku nie było ani widu, ani słychu. Ani żadnego innego nośnika - kasety, dyskietki, pendrive'u, nic

- ... - Hart wpatrzył się w pustą walizkę. Zaczął coraz ciężej oddychać. - Grr... Grrr...

- Richard, spokojnie! - Uspokajał go Faustino. - Może... Może jest w jego mieszkaniu...

- Noż kurrr... Nie może być w mieszkaniu, dlaczego miałby z niego uciec, jeżeli nie by ukryć dysk przed mafią! - mówił głośno.

- Nie wiemy tak naprawdę czemu tu przyjechał... - odparł Faustino.

- No po co innego?!

- Chwila, chwila, stop! - przerwał im Chowdhary. - Coś jest! Coś jeszcze tu jest!

Detektyw obmacywał pustą walizkę po miękkiej obudowie. W jednym miejscu ledwo dało się zobaczyć prostokątny obrys.

- Skrytka... - wyszeptał.

Wymacał malutki zameczek i pociągnął, odkrywając nadwyżkowy materiał ze ścianki walizki. Za nim znajdowały się jakieś papiery oraz... kwadratowa koperta z płytą w środku. Detektywi zamarli. Pomieszczenie ucichło, jeśli nie liczyć jednego z techników grającego w Tetrominoes¹ na telefonie.

- To płyta...! - szepnął Faustino.

- Poruczniku - zwrócił się Hart do Chowdhary'ego. - Czy jest tu gdzieś jakiś odtwarzacz?

- Widziałem w recepcji - odparł detektyw.

Faustino i Richard natychmiast złapali płytę i pobiegli do recepcji, przywitali się z miłą staruszką i gdy ta pozwoliła im skorzystać z odtwarzacza, wsunęli w niego płytę i włączyli telewizor.

- To to...? - pomyślał na głos Faustino.

- Widać wjazd na wysypisko... To jest to... - odparł detektyw.

Znacznik czasu pokazywał godzinę 18:00, 4 września. Wtedy się zaczynało nagranie. Porucznik włączył pilotem przyspieszenie. Zaszło słońce, okazjonalnie przejeżdżały drogą nieopodal samochody, czasem przejechała jakaś firma dostawcza, przechadzał się jeszcze żywy pan Baer. Ale nie było nic ciekawego, aż...

- Panie Hart!

- Mamy ich! 5 września, 1:30, przyjeżdża brązowa ciężarówka marki Niskala... Jest Arnold Blutblume! To on płaci strażnikowi.

Widać było, jak kapelusznik podaje Baerowi cztery banknoty 100-markowe.

- Kto jest za nim? Kto jest w aucie?

- Blondynka w czerwieni... To Rachela Rachingam. A pojazd prowadzi... Kto to jest? - Detektyw podrapał się po głowie.

Za kierownicą siedziała kobieta o długich, siwych włosach. Miała na głowie czapkę z daszkiem i papierosa w ustach. Jej pomarszczona twarz przypominała papirus.
Faustino aż wypuścił kostki z dłoni. A niech go drzwi ścisną! To przecież...!

- Cholera, nikt, kogo znamy - wymruczał Hart. - Trzeba będzie wysłać list gończy.

- Nie! - zawołał prokurator. - Panie Hart, ja ją znam! Przepytywałem ją dziś rano!

- Co?

- To dostawczyni żywności do hotelu "Apolonia"! Pracuje dla Orion Foods!

Detektyw wpatrzył się w prokuratora z zaskoczeniem.

- Ta kobieta to Paulina de Batteux!

* * *

Magazyny Orion Foods
Wyjazd z Rachingam, Republika Cydonii
5 września 206

Okazało się, że pani De Batteux wcisnęła Faustino fałszywy adres jej firmy przy pierwszym spotkaniu (co w zasadzie nie było dziwne, skoro wiedziała, że ten prowadzi śledztwo w sprawie z nią związaną) wskazujący na lokalizację magazynu gdzieś niedaleko rynku, na wąskiej uliczce pełnej placówek czysto rozrywkowo-kulturowych. W rzeczywistości magazyn z którego dostarczano jedzenie do "Apolonii" znajdował się na obrzeżach miasta, przy wyjeździe na Ballden, całkiem niedaleko lasów dachsberskich² - całe pół miasta dalej od wskazanego adresu. Tego jednak para śledczych dowiedziała się już z policyjnego radia, po zmarnowaniu niecałej godziny na dotarcie i przeszukanie adresu. Dopiero teraz ich radiowóz gnał w te okolice (do których z motelu mieli rzut beretem) i porucznik Hart miał wielką ochotę się pokłócić z Faustino o jego wpadkę, za którą ten już kilka razy przeprosił, ale teraz sprawy na ich głowie były ważniejsze - i wiedzieli o tym.
Radiowóz z piskiem zahamował przed wjazdem na obszar magazynów okraszonych logo Orion Foods i zatrzymał się przed budką strażniczą.

- Policja! Gdzie jest Paulina de Batteux!? - zawołał Richard opuszczając szybę.

- Kto...? - spytał tępo smutny strażnik.

- Wasza pracownica! Dostarcza jedzenie do hotelu "Apolonia"! Jest tu?

- Momencik... - Strażnik sięgnął do interkomu. - Dudi, jacyś panowie...

- Cicho! - przerwał mu Hart i pokazał odznakę. - Wpuszczasz nas natychmiast, jasne?!

Smutny strażnik się zgarbił i wcisnął guzik podnoszący szlaban. Hart natychmiast wjechał na obszar magazynu i z Whistem wysiedli. Zrobiło się chłodno - chmury zasłoniły letnie słońce, a po łąkach dzielących miasto od lasów hulał wczesnojesienny wiaterek. Z jednego z wielkich metalowych budynków wyszedł i podszedł do nich tęgi, brodaty mężczyzna w polarze z logo Oriona, oraz dwoje nieco chudszych chłopaków w podobnych uniformach.

- Co tu się dzieje? - spytał mężczyzna w polarze. Jego czarne włosy trzymały się ostatkami sił przed wyłysieniem. - Kim panowie są?

- Porucznik Richard Hart, wydział zabójstw KMPR-u. To prokurator Whist. Gdzie jest Paulina de Batteux? - pytał wściekły detektyw, nadal trzymając odznakę.

Mężczyzna zmierzył ich wzrokiem.

- Dudley Hoffer. Jestem tu kierownikiem. - To pewnie on był tym "Dudim". - Co z Paulą? Po co ona panom?

- Jest podejrzana o współudział w morderstwie. Musi być natychmiast ujęta na przesłuchanie - powiedział Faustino.

- Paula? - Hoffer podniósł brew. - W morderstwie?

Zapatrzył się gdzieś w przestrzeń.

- Chłopaki, o której ona miała wyjechać? - spytał, odwracając się.

- O 13:00, szefie - powiedział jeden z jego towarzyszy.

- Mamy tu akurat kryzys - powiedział pan Hoffer - kilka z naszych ciężarówek dopadły nagłe usterki i dostawy są opóźnione. Ta, którą miała dowieźć Paula, jeszcze nie ruszyła. Powinna więc tu gdzieś być.

- Widziałem ją na socjalu - powiedział drugi pracownik.

- W porządku... Chodźcie, panowie, za mną.

Hoffer odwrócił się i skierował do jednego z magazynów, tego największego, przy którym była przybudówka. Hart i Whist skinęli do siebie głowami, po czym poszli za nim właśnie do tej przybudówki.

- Proszę być dyskretnym - powiedział Richard - nie chcemy jej spłoszyć.

- Niech będzie - przytaknął Hoffer. - Zaraz dojdziemy do pokoju socjalnego. Tu nasi pracownicy odpoczywają.

- Mhm.

- Proszę państwa... Czy to pewne...? - zapytał cicho kierownik, póki nie doszli. - Naprawdę brała w czymś takim udział?

- Mamy przekonujące dowody - odparł detektyw - ale jeśli nam pomoże zlokalizować morderców, to czeka ją lekka kara.

- Mhm... Rozumiem... - mruknął Hoffer.

Dotarli pod drzwi pokoju socjalnego. Hart i Whist ukryli się za kierownikiem, gdy ten zajrzał do środka.

- Paula? - zapytał. - Jest tu Paula?

- Kha! - kaszlnął jeden z kierowców. - Poszła do toalety.

W tym momencie Faustino dojrzał kątem oka ruch na końcu korytarza. Spojrzał - jeszcze uchwycił wzrokiem długie, siwe włosy znikające za drzwiami jednego z pomieszczeń.

- Tam jest! - zawołał. - Ucieka!

- Huh? - jęknął Hoffer.

- De Batteux! - wrzasnął Hart. - Wracaj tu!

Puścili się biegiem przez ciemny korytarz, mijając naturalnie niezajęte przez nią łazienki i szatnie pracowników. Na końcu korytarza był gabinet samego Dudleya Hoffera (ten został sam przed pokojem socjalnym, zdezorientowany), w którym widział ją Faustino. Wbiegli do środka przez otwarte drzwi - krzesło przed biurkiem było przewrócone, z blatu spadło parę rzeczy, a okno na zewnątrz było otwarte.

- Skąd wiedziała?! - zapytał Faustino w tej krótkiej przerwie.

- Widziała nas przez okno socjalu! - odparł Hart. - Tam jest! Biegnie!

Wskazał podwórze za otwartym oknem, gdzie biegła siwa kobieta w czapce. Jej kierunek? Brązowa ciężarówka zaparkowana z dala od ciężarówek firmowych, naprzeciwko wyjazdu. Faustino dopiero teraz ją rozpoznał - to ta sama, którą widzieli na nagraniu z wysypiska.

- Za nią! - Hart wyskoczył przez okno i wyciągnął z kabury pistolet. - DE BATTEUX! ZATRZYMAJ SIĘ NATYCHMIAST!

Kobieta nie zareagowała. Faustino nie pomylił się w swojej pierwszej ocenie jej zwinności - naprawdę gnała jak tygrysica. Ani on, ani porucznik nie mogli jej dogonić. W końcu dobiegła do swojej ciężarówki i wskoczyła za kierownicę - goniący już wtedy zmienili taktykę i skierowali się do radiowozu zaparkowanego niedaleko szlabanu.
Paulina aktywowała silnik i natychmiast wcisnęła pedał gazu, z rykiem ruszając z miejsca i jadąc na szlaban. Gdy Faustino i Richard odpalili Vittorio, ona już szlaban wyłamała i wyjechała na autostradę, skręcając w prawo, w stronę Dachsberga. W skrócie - uciekała z miasta.

- Za nią! - zawołał Whist, gdy detektyw wcisnął gaz i ruszył w pościg za De Batteux. Wjechali w dachsberskie lasy.

- Jak ja nie cierpię tego miejsca... - mruknął Richard, podnosząc słuchawkę radia. - Mówi Hart, odznaka 1436! Potrzebne natychmiastowe wsparcie w ujęciu zbiega! Podejrzana to Paulina de Batteux, porusza się krótką ciężarówką marki Niskala, model Multum, pokrytą brązową plandeką! Ucieka z miasta autostradą na Ballden! Odcinek między magazynami Orion Foods a Dachsbergiem! Powtarzam, potrzebne NATYCHMIASTOWE WSPARCIE!

- Przyjęłam. Informuję wydział wsparcia terenowego - powiedziała miła pani w radiu i się rozłączyli.

Richard błyskawicznie wystawił na dach pojazdu sygnalizator świetlny i uruchomił syrenę. Okolicę wypełnił jej głośny ryk.
Brązowa ciężarówka wciąż była w polu widzenia. Jechała w miarę jednostajnie pustą drogą między ścianami niskiego lasu mieszanego. Jednostajnie pod względem kierunku - nie machała pojazdem na boki, ale za to co chwilę to się oddalała, to się zbliżała. Jej rura wydechowa pluła czarnym dymem.

- Przeklęty babsztyl... Jak ją dorwę, to wypluje mi wszystko o tej Racheli! - warczał porucznik.

Faustino nic nie odpowiedział, tylko kiwnął głową. Ciężarówka powoli zwiększała dystans.

- Co to jest za pojazd...?! - Detektyw się denerwował. - Whist, umiesz prowadzić, prawda?

- T-Tak! - odparł prokurator, zaskoczony nagłym spoufaleniem między nimi, ale nie miał teraz czasu o to pytać.

- Łap za kółko! Ja ją zatrzymam!

- Co?

- BIERZ!

Chwycił Faustino za rękę i przyłożył ją do kierownicy, a sam opuścił szybę swoich drzwi i się wychylił.

- CO PAN ROBI?!

- STRZELAM!

Rzeczywiście, w ręce detektywa zjawił się jego pistolet. Przerażony Faustino ledwo utrzymywał kontrolę nad pędzącym radiowozem, więc ten zaczął jechać po drodze slalomem. Rozległ się huk - porucznik wystrzelił w stronę ciężarówki.

- TRZYMAJŻE TO NA ŚRODKU! - zawołał. - NIE MOGĘ WYCELOWAĆ W JEJ KOŁA!

- TAK!

Faustino napiął mięśnie i postarał się uspokoić radiowóz. Kolejny huk - Whist nawet zobaczył, jak pocisk rykoszetuje od asfaltu pod kołem ciężarówki i się gdzieś odbija.

- DO TRZECH! TRZYMA SIĘ PAN?! - zawołał Hart.

- TAK!

- NO TO WIO!

I kolejny huk. Coś trzasnęło i Faustino zobaczył, jak jedna z opon pojazdu Pauliny zamienia się w flaka. Trafiony-zatopiony!

- MAMY JĄ!? - spytał.

- NIE! NADAL JEDZIE! - odparł detektyw. - NIE MA CO! CZEKAMY NA WSPARCIE!

Wrócił do środka i przejął kierownicę od Faustino. Młody prokurator spojrzał na swoje ręce - drżały. Dyszał zimnym powietrzem zza otwartego okna, a serce próbowało się siłą wyrwać z jego piersi.

- Poruczniku, na Abba Inę - powiedział - niech pan mnie nie zabija!

- Prędzej sam umrę, niż pozwolę panu skończyć jak Wexler - warknął Hart i wcisnął gazu. - Nikt już tak nie skończy!

Zaczęli się zbliżać do pojazdu Pauliny. Faustino uchwycił ułamek sekundy, gdy jej twarz odbiła się w lusterku bocznym - w życiu jej takiej nie widział. Nie, w życiu nikogo takim nie widział! Jej twarz była wręcz nieludzko wykrzywiona w panicznym strachu, w zwierzęcej walce o życie. Aż tak się ich bała?
Zaraz jednak zrozumiał, że mogła - za sobą usłyszeli głośne dźwięki. Jazgot syren i... helikopter?

- Helikopter! - zawołał.

Tam leciał helikopter! Za nimi! Nad oddziałem mknących wozów policyjnych!

- Co się dzieje!? - zapytał.

- To pościg, panie prokuratorze! - zawołał Hart, ściskając kierownicę. - Wydział wsparcia terenowego nie szczędzi środków!

Usłyszeli, jak helikopter przemyka nad nimi i wznosi się nad pojazdem Pauliny de Batteux. Zaraz ją wyprzedził i zaczął lecieć ledwie parę metrów nad ziemią tuż przed jej maską. Ciężarówka przyspieszyła jeszcze bardziej, co zdaniem Faustino graniczyło z cudem, przemknęła pod helikopterem i zaczęła jechać slalomem. Wróciła do oryginalnej prędkości, ale teraz helikopter nie mógł za nią nadążyć.

- Hart! - Radio porucznika zaczęło chrupać. - Tu kapitan Lea Eichel! Wydział wsparcia terenowego! Przyjąłeś?!

- Przyjąłem! - odparł detektyw do słuchawki.

- Skontaktowaliśmy się z policją w Dachsbergu! Wysłali oddział z naprzeciwka! Wkrótce ją zamkniemy w szczęki!

- Cudnie!

- Utrzymujemy pozycję! Na mój znak zaczynamy zwalniać! Rozłożyli blokady! Ona albo się zatrzyma, albo na nie nadzieje - my musimy wtedy ich uniknąć, jasne?!

- Tak jest!

- No to w drogę!

Radio ucichło.

- Co to znaczy?! - zapytał Faustino.

- To znaczy, że mamy ją z dwóch stron! - odparł porucznik. - O ile nie zdecyduje się wjechać w drzewa, co ją pewnie zabije, to jest nasza!

- Tak?!

- Tak!

Faustino spojrzał na mknącą ciężarówkę. Uśmiechnął się.

- Uff!

- Co nie!? - powiedział Hart z uśmiechem. - Ale to jeszcze nie koniec! Najpierw do tego Dachsberga dojedźmy!

Nie minęło za długo zanim ujrzeli pierwsze budynki Dachsberga - małej miejscowości pod Górą Borsuczą, od której nazwę brały otaczające je lasy bliskie Rachingam. Wraz z Dachsbergiem pojawiły się na horyzoncie patrole ich lokalnej policji - uwinęli się w porę. Blokady były porozstawiane, funkcjonariusze oczekiwali w gotowości...

- Daję znak! - zawołała przez radio kapitan Eichel.

Zapiszczały opony oddziału radiowozów hamujących na drodze, w tym i Vittorio Supreme śledczych. Helikopter wznosił się nad scenerią, gdy ciężarówka Pauliny jechała na policyjne blokady. Nie było ucieczki...!
...Tak myślał Faustino, obserwując jej poczynania.
Nie skręciła w las, nie, bo by się rozstrzaskała na drzewach - ale nie zwolniła nawet odrobinę na widok blokad. Wjechała w nie z pełnym impetem, miażdżąc je w drobny pył. Otarła się o parę radiowozów i zaczęła jechać slalomem. Ale nie takim kontrolowanym, jak wcześniej, gdy próbował ją zablokować helikopter - łuki były coraz większe i większe, jakby straciła kontrolę nad pojazdem. Faustino wysiadł z zatrzymanego radiowozu i na stojąco obserwował, co się dzieje - a stało się nie byle co.
Ciężarówka marki Niskala zatoczyła swój ostatni łuk i wykręciła tym samym o 90 stopni. Mogli tylko patrzeć, jak z pełną prędkością wpada na jedno z drzew i je wyłamuje, potem następne, by w końcu się uderzyć trzecie. Ciężarówka stanęła, a zmiażdżona kabina wypuściła czarny jak smoła dym, gdy zaczęła płonąć.

- ...

- ...! - Porucznik Hart też wysiadł i to obserwował. - Ona...

- Ona...!

- NA CO CZEKACIE?! - zawołała biegnąca obok w pełnym rynsztunku bojowym policjantka, zapewne kapitan Eichel. - BRAĆ JĄ!

Ten wypadek graniczył z cudem. Nieprzytomną Paulinę wygrzebano w jednym kawałku - zmasakrowaną, ale całą. Akcję ratowniczą przeprowadzano kilka godzin, zanim zjawił się helikopter transportowy do szpitala w Rachingam. Była już późna noc, gdy okryci kocami porucznik Hart i prokurator Whist obserwowali uciekinierkę odlatującą do miasta. Siedzieli nieopodal wraku jej pojazdu i pili ciepłą herbatę z termosu, zdruzgotani.

- Jak mówiłem - powiedział w końcu detektyw - nie cierpię tego lasu. Zawsze coś złego mi się tu przytrafia.

Faustino tylko pokiwał głową, przypominając sobie dziką z przerażenia twarz Pauliny w lusterku.

Ciąg dalszy nastąpi...

----------

¹ Tetrominoes - Prosta gra wideo. Nam lepiej znana jako Tetris.

² Dachsberg - Stojące pod Górą Borsuczą (Der Dachsberg) małe miasteczko nieopodal Rachingam. Jest otoczone przez gęste lasy mieszane, przez sąsiedztwo naturalnie nazwane dachsberskimi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz